Rozdział 1 Adopcja Li biegła przez podwórze sierocińca, jej kasztanowe włosy, przeplatane gdzieniegdzie rozjaśnionymi kosmykami w kolorze pszenicznego ziarna, rozwiewały na wietrze. Dnie Adopcji zawsze były dla niej koszmarem. Wiecznie się chowała. Miesiąc wcześniej, w ostatni Dzień Adopcji, ukryła się między korzeniami dużego, starego dębu. Opiekunka Amorowska jakimś cudem znalazła jej kryjówkę. Nikt jednak nie będzie podejrzewał, że schowała się drugi raz w tym samym miejscu, a właściwie ponad nim. Dopadła drzewa i zaczęła się wspinać. Coraz wyżej i wyżej. Usiadła na jednej z gałęzi i spojrzała za rzekę Miedziankę, przepływającą przez Bogatynię, polską miejscowość na pograniczu Polski, Czech i Niemiec. Przyglądała się kremowemu budynkowi i myślała. Myślała, czemu musiała uczyć się w sierocińcu, a nie w szkole, skoro ta była tuż za rzeką? SP1 Bogatynia, ,,Jedynka", jak się tę szkołę nazywa. Mniejsza z tym, Li i tak ma przyjaciół poza sier...