Rozdział 7
Kiedy Kula zniknęła, szóstka przerażonych nastolatków zaczęła się zastanawiać nad ostatnimi słowami wypowiedzianymi przez Głos: "Niedługo znów się spotkamy". Tak im powiedział, a oni za wszelką cenę muszą się dowiedzieć, o co Mu chodziło. Nie dane im było długo się zastanawiać, bowiem Antonio stanął w drzwiach i zapytał:
- A kto właściwie wami, Wybrańcy, dowodzi? Jest was przecież sześcioro, ktoś musi podejmować decyzje - celny strzał, pomyślało każde z adresatów uwagi.
- Do tej pory się nad tym nie zastanawialiśmy - zaczęła Olivia - ale wychodzi na to, że kiedy podejmujemy decyzję, to naradzamy się wspólnie.
- Dokładnie - zawtórowali pozostali.
Antonio odwrócił się na pięcie i wyszedł. Zaraz potem do Sali wszedł żołnierz i powiedział, że zaprowadzi dziewczęta i chłopców do komnat. Kiedy tylko znaleźli się w dwóch przestronnych komnatach, zauważyli, że coś się zmieniło.Will właściwie bardziej to wyczuł niż zobaczył. Wyczuł bardzo dziwną energię, od której zakręciło mu się w głowie. Żeby nie upaść, złapał się stojącej blisko komody, ale kiedy tylko dotknął jej prawą ręką, syknął z bólu i podkulił dłoń pod siebie, opierając się na lewej. Wystraszeni brat i kuzyn zaprowadzili go do łóżka i usadzili na brzegu. Cal patrzył to na jednego, to na drugiego bliźniaka. Gilan odpowiedział zatroskanym spojrzeniem, ale Will był jakby nieobecny. Trzymał swoją pulsującą teraz żółtym światłem, dłoń i wpatrywał się w Znak. Nagle ból zwiększył się do i wyczerpany Will stracił przytomność.
Will stoi nad złotą rzeką, patrzy w dół. Nie rozumie, skąd się tu wziął. Rozgląda się i widzi jakąś postać przykutą do ściany więzienia. Próbuje podejść do nieznajomego, ale wokół niego jest jakieś pole, próbuje zobaczyć twarz chłopaka, ale na jego głowie zaciśnięty jest worek. Will zastanawia się, czy chłopiec jeszcze żyje. Dochodzi do wniosku, że jakby nie było, to pomóc może mu tylko na jawie, a nie we śnie. Już zaczyna się oddalać, kiedy słyszy cichy jęk. Odwraca się. Chłopak unosi głowę i mówi ochrypłym głosem:
- Pomóż mi... Proszę, pomóż mi... I proszę, nie ufaj...
Sen zakończył się, zanim Will dowiedział się, komu ma nie ufać. Uchylił powieki. Leżał na łóżku, a wokół niego siedzieli kolejno: Katrin, Gilan, Olivia, Cal i Caroline (Mandie). Usłyszał westchnienie ulgi pozostałych, kiedy wydał z siebie cichą prośbę o wodę. Chwilę potem ktoś usadził go wyżej na miękkich poduszkach. Ktoś inny opatulił go szczelniej ciepłą, puchową żółtą kołdrą. Inna osoba przytknęła mu do warg kubek z chłodną wodą. Potem znowu znalazł się w pozycji leżącej. Na czole poczuł chłodną dłoń. Zatrząsł się. Usłyszał chlupot wody, a zaraz potem na jego czole znalazł się zimny okład. Znów zapadł w sen, tym razem spokojniejszy.
Znowu był nad żółtą rzeką, znowu patrzył na tego chłopca. Znowu usłyszał jego głos i zadrżał, głos był znajomy:
- Zaraz się obudzisz, więc słuchaj uważnie. Imienia tego, komu masz nie ufać, nie wymówić, on mnie tu więzi, jego przybranego imienia nie znam. Na oknie niedługo usiądzie kruk. Będzie miał w dziobie kartkę. Przeczytaj ją uważnie. Napisałem bowiem, gdzie się znajduję. To wszystko, nie mam więcej siły...
Will wyskoczył spod pierzyny i otworzył okno. Zaskoczeni przyjaciele chcieli posadzić go z powrotem na pościeli. Nadaremno. Will stał jak wryty, kiedy na oknie siadał biały kruk, trzymający w dziobie poplamioną krwią kartkę...
- A kto właściwie wami, Wybrańcy, dowodzi? Jest was przecież sześcioro, ktoś musi podejmować decyzje - celny strzał, pomyślało każde z adresatów uwagi.
- Do tej pory się nad tym nie zastanawialiśmy - zaczęła Olivia - ale wychodzi na to, że kiedy podejmujemy decyzję, to naradzamy się wspólnie.
- Dokładnie - zawtórowali pozostali.
Antonio odwrócił się na pięcie i wyszedł. Zaraz potem do Sali wszedł żołnierz i powiedział, że zaprowadzi dziewczęta i chłopców do komnat. Kiedy tylko znaleźli się w dwóch przestronnych komnatach, zauważyli, że coś się zmieniło.Will właściwie bardziej to wyczuł niż zobaczył. Wyczuł bardzo dziwną energię, od której zakręciło mu się w głowie. Żeby nie upaść, złapał się stojącej blisko komody, ale kiedy tylko dotknął jej prawą ręką, syknął z bólu i podkulił dłoń pod siebie, opierając się na lewej. Wystraszeni brat i kuzyn zaprowadzili go do łóżka i usadzili na brzegu. Cal patrzył to na jednego, to na drugiego bliźniaka. Gilan odpowiedział zatroskanym spojrzeniem, ale Will był jakby nieobecny. Trzymał swoją pulsującą teraz żółtym światłem, dłoń i wpatrywał się w Znak. Nagle ból zwiększył się do i wyczerpany Will stracił przytomność.
Will stoi nad złotą rzeką, patrzy w dół. Nie rozumie, skąd się tu wziął. Rozgląda się i widzi jakąś postać przykutą do ściany więzienia. Próbuje podejść do nieznajomego, ale wokół niego jest jakieś pole, próbuje zobaczyć twarz chłopaka, ale na jego głowie zaciśnięty jest worek. Will zastanawia się, czy chłopiec jeszcze żyje. Dochodzi do wniosku, że jakby nie było, to pomóc może mu tylko na jawie, a nie we śnie. Już zaczyna się oddalać, kiedy słyszy cichy jęk. Odwraca się. Chłopak unosi głowę i mówi ochrypłym głosem:
- Pomóż mi... Proszę, pomóż mi... I proszę, nie ufaj...
Sen zakończył się, zanim Will dowiedział się, komu ma nie ufać. Uchylił powieki. Leżał na łóżku, a wokół niego siedzieli kolejno: Katrin, Gilan, Olivia, Cal i Caroline (Mandie). Usłyszał westchnienie ulgi pozostałych, kiedy wydał z siebie cichą prośbę o wodę. Chwilę potem ktoś usadził go wyżej na miękkich poduszkach. Ktoś inny opatulił go szczelniej ciepłą, puchową żółtą kołdrą. Inna osoba przytknęła mu do warg kubek z chłodną wodą. Potem znowu znalazł się w pozycji leżącej. Na czole poczuł chłodną dłoń. Zatrząsł się. Usłyszał chlupot wody, a zaraz potem na jego czole znalazł się zimny okład. Znów zapadł w sen, tym razem spokojniejszy.
Znowu był nad żółtą rzeką, znowu patrzył na tego chłopca. Znowu usłyszał jego głos i zadrżał, głos był znajomy:
- Zaraz się obudzisz, więc słuchaj uważnie. Imienia tego, komu masz nie ufać, nie wymówić, on mnie tu więzi, jego przybranego imienia nie znam. Na oknie niedługo usiądzie kruk. Będzie miał w dziobie kartkę. Przeczytaj ją uważnie. Napisałem bowiem, gdzie się znajduję. To wszystko, nie mam więcej siły...
Will wyskoczył spod pierzyny i otworzył okno. Zaskoczeni przyjaciele chcieli posadzić go z powrotem na pościeli. Nadaremno. Will stał jak wryty, kiedy na oknie siadał biały kruk, trzymający w dziobie poplamioną krwią kartkę...
Komentarze
Prześlij komentarz