Rozdział 3
Tom był Wybrańcem, to było pewne. Kiedy rodzice się o tym dowiedzieli i obudzili po tym, jak zemdleli, chcieli to rozgłosić całej wiosce Doomsday, jednak Tom powiedział, że jeśli ktoś się o tym dowie, to nigdy nie zazna spokoju. Musieli przyznać mu rację. Tymczasem, kiedy w domu Toma trwały chwile wielkiej radości, Amanda Ceiler, nazywana przez przyjaciół Mandie, poszła napełnić wiadro wodą z pobliskiej studni. Stanęła jednak jak wryta, kiedy zamiast wody w wiadrze zobaczyłą skrzynię z JEJ imieniem. Stała tak, aż zaniepokojony Will poszedł po kuzynkę. Kiedy zobaczył skrzynkę, wielkim wysiłkiem woli powstrzymał się od krzyku. Popędził do domu po ciocię, panią Rose Ceiler, najpiękniejszą mężatkę w wiosce, której wszyscy mężczyźni zazdrościli jej mężowi. Ona jedna nie mogła z nim pójść, wrócił więc szybko do Mandie.
Złapał Mandie za rękę i odciągnął ją od skrzyni. Potrząsnął nią, ale ona nie zareagowała, tylko patrzyła się na skrzynię jakby była w transie. Zaczęła do niej podchodzić. Will złapał ją mocniej, ale to i tak nic nie dało, bo jego zapalczywa kuzynka ciągnęła go z sobą. Jedyne wyjście, jakie pozostało Willowi, to wrzucić skrzynię z powrotem do studni. Podbiegł więc szybko, wyciągnął skrzynkę z wiadra i wrzucił ją do wody. Znów potrząsnął Amandą, tym razem z zadowalającym skutkiem. Dziewczyna zamrugała oczami, zachwiała się, pokręciła głową i powiedziała słabym głosem:
- Co się stało? Gdzie ja jestem? Kim ty jesteś? I kim ja jestem? - po chwili jednak zreflektowała się i po potrząśnięciu głową odezwała się znów, tym razem jej głos brzmiał już nieco lepiej - przepraszam, Willu, miałam chwilę słabości. Ale ponowię pierwsze pytanie: co się stało?
- Ze studni wyjęłaś skrzynię, zaczęłaś się na nią gapić, jakbyś była w transie. Potem zaczęłaś do niej iść, więc wrzuciłem ją z powrotem do studni. Wtedy się ocknęłaś.
- Ta zabawa z Wybrańcami zaczyna robić się coraz bardziej niebezpieczna. Nie sądzisz?
- Tak, ale teraz wracajmy do domu. Ciocia będzie się niepokoić, a poza tym powinniśmy jednak uważać na ciebie, wyglądasz mizernie.
Złapał Mandie za rękę i odciągnął ją od skrzyni. Potrząsnął nią, ale ona nie zareagowała, tylko patrzyła się na skrzynię jakby była w transie. Zaczęła do niej podchodzić. Will złapał ją mocniej, ale to i tak nic nie dało, bo jego zapalczywa kuzynka ciągnęła go z sobą. Jedyne wyjście, jakie pozostało Willowi, to wrzucić skrzynię z powrotem do studni. Podbiegł więc szybko, wyciągnął skrzynkę z wiadra i wrzucił ją do wody. Znów potrząsnął Amandą, tym razem z zadowalającym skutkiem. Dziewczyna zamrugała oczami, zachwiała się, pokręciła głową i powiedziała słabym głosem:
- Co się stało? Gdzie ja jestem? Kim ty jesteś? I kim ja jestem? - po chwili jednak zreflektowała się i po potrząśnięciu głową odezwała się znów, tym razem jej głos brzmiał już nieco lepiej - przepraszam, Willu, miałam chwilę słabości. Ale ponowię pierwsze pytanie: co się stało?
- Ze studni wyjęłaś skrzynię, zaczęłaś się na nią gapić, jakbyś była w transie. Potem zaczęłaś do niej iść, więc wrzuciłem ją z powrotem do studni. Wtedy się ocknęłaś.
- Ta zabawa z Wybrańcami zaczyna robić się coraz bardziej niebezpieczna. Nie sądzisz?
- Tak, ale teraz wracajmy do domu. Ciocia będzie się niepokoić, a poza tym powinniśmy jednak uważać na ciebie, wyglądasz mizernie.
***
Minął tydzień i nikt nie natknął się na skrzynkę przeznaczoną dla panny Amandy, jak ją czasami nazywali sąsiedzi. Tego dnia siedziała wraz z przyjaciółmi na trawie i wygłupiała się razem z nimi. Nie pamiętała tego, co wydarzyło się zaledwie siedem dni wcześniej, znowu była dawną Mandie. Jednak nie na długo...
Zapomniawszy o tym, że skrzynia nadal jest w studni, poszła pewnego ranka nabrać wody. Skrzynia znowu była w wiadrze. Tym razem - pomyślała z goryczą - Will mi nie pomoże. Coś kazało jej podejść do skrzyni i otworzyć ją. W środku były rzeczy potrzebne damie dworu, takie jak: arkusz papieru, pióro, kałamarz, stroje oraz dwa małe sztylety i dmuchawka na strzałki. Zaczęła oglądać swoje nowe rzeczy. Oglądała właśnie pióro ,kiedy z pobliskiej gospody wyłoniła się Alyss i zawołała:
- Hej, Mandie! - Mandie aż podskoczyła, gdy usłyszała głos młodszej o dwa lata przyjaciółki i przy okazji ukłuła się piórem w palec.
- Aaaa... sss...- syknęła Mandie - Może raczyłabyś mi powiedzieć, nim znowu zaczniesz tak krzyczeć znienacka??? - spytała z wyrzutem.
Zapomniawszy o tym, że skrzynia nadal jest w studni, poszła pewnego ranka nabrać wody. Skrzynia znowu była w wiadrze. Tym razem - pomyślała z goryczą - Will mi nie pomoże. Coś kazało jej podejść do skrzyni i otworzyć ją. W środku były rzeczy potrzebne damie dworu, takie jak: arkusz papieru, pióro, kałamarz, stroje oraz dwa małe sztylety i dmuchawka na strzałki. Zaczęła oglądać swoje nowe rzeczy. Oglądała właśnie pióro ,kiedy z pobliskiej gospody wyłoniła się Alyss i zawołała:
- Hej, Mandie! - Mandie aż podskoczyła, gdy usłyszała głos młodszej o dwa lata przyjaciółki i przy okazji ukłuła się piórem w palec.
- Aaaa... sss...- syknęła Mandie - Może raczyłabyś mi powiedzieć, nim znowu zaczniesz tak krzyczeć znienacka??? - spytała z wyrzutem.
- Wybacz - odpowiedziała tamta. - Co tam masz? Wiesz, że ciocia cię stłucze, jeśli to ukradłaś? - Zainteresowała się nagle skrzynką leżącą "kuzynce" na kolanach. W gruncie rzeczy mówiły na mamy przyjaciół "ciocie", bo uważały je za część rodziny.
- Yyyy... To nic takiego.
- No, właściwie to ona.
- Mandie!
- Co?
- To niebezpieczne!
- Daj spokój. Podaj mi lepiej babkę zwyczajną na ten palec - ta jednak nie była potrzebna, ponieważ miejsce po ukłuciu zaraz zniknęło, a na dłoni pojawił się znak Wybranki, Rubinowy Znak Ognia, ukazujący czerwone pióro w ogniu.
Komentarze
Prześlij komentarz